Ukryte symbole – malarstwo
Iwony Zawadzkiej
Autoportrety, wbite strzały, krew i wilki – co
znajdziemy na obrazach Iwony Zawadzkiej i jaka jest ich symbolika? Z malarką,
której dzieła można oglądać w galerii artpower.pl rozmawia Alicja Karłowska.
Alicja Karłowska, artpower.pl: Kogo Pani
maluje? Znane postaci, obce, a może
autoportrety?
Iwona Zawadzka: Kobiety na moich płótnach
to ja. Jednak nie maluję typowych autoportretów, podobieństwo wizualne nie jest
dla mnie tak bardzo istotne. Na obrazach jest kobieta widmo, która drzemie we
mnie. Analizuję ją z pozycji obserwatora – uogólniam mechanizmy, które w niej
zachodzą, nadając im tym samym uniwersalny charakter. Istotny jest dla mnie
bliski, intensywny kontakt i porozumienie z tą kobietą, co pozwala na całkowite
otwarcie, „budzi” ją i pozwala bardziej rozumieć, a tym samym trafniej ją
interpretować, by potem obrazować na płótnie procesy, które w niej zachodzą.
Podejście z pozycji obserwatora pozwala na spojrzenie bardziej obiektywne,
umożliwia mi stworzenie dystansu do ogromu przeżyć postaci z obrazu. Umożliwia
też większą szczerość, a nawet w pewien sposób wyklucza lęk przed
upublicznieniem jej odczuć i osobistych przemyśleń. Tak więc w procesie
twórczym mamy do czynienia z dwiema postaciami zawartymi w jednej:
autorem-obserwatorem oraz przedmiotem obserwacji i analizy.
Często na Pani płótnach pojawia się strzała,
która tkwi w ciele człowieka. Dlaczego akurat ten motyw?
Strzałę traktuję jako symbol. Jest to bodziec
pochodzący z zewnątrz. Z jednej strony raniący i dotkliwy, z drugiej strony –
wskazujący, sygnalizujący pewien problem, z trzeciej zaś – otwierający, raniący
ciało – w sensie dosłownym oraz w przenośni – otwierający osobowość. Z ciała
ugodzonego strzałą wypływa krew. To kolejny symbol, którego ostatnio bardzo
często używam. Krew na obrazie powoduje poczucie zagrożenia, ma obrazować
pewnego rodzaju makabryczność. Jest to specyficzna makabryczność, gdyż w moim
rozumieniu upływ krwi na moich obrazach powoduje oczyszczenie. Ono działa dwojako:
pozbywam się w ten sposób nadmiaru pewnych niepożądanych zjawisk, a także
„wypuszczam” ukrywane, skumulowane emocje.
Skoro mowa o powtarzających się motywach,
symbolach w Pani pracach. Jaką funkcję pełni wilk?
Wilk to kolejny symbol, który pojawia się na
moich obrazach. Wchodzi on często w interakcję z postacią. Zdarza się, że jest
jej przyjazny, w innym momencie stwarza zagrożenie, w jeszcze innym sam staje
się ofiarą zagrożenia. W istocie wilk jest drugą naturą postaci, to jej
zwierzęcy aspekt.
Na płótnach postaci sprawiają wrażenie
oddzielonych od rzeczywistości, są w ruchu, jakby na chwilę „wrzucone w tło”,
skąd pomysł na taką kompozycję?
Istotnie do niedawna postacie na moich obrazach
alienowały się od rzeczywistości, ponieważ były skupione wyłącznie na własnej
egzystencji, wzajemnych relacjach, bądź na jak najpełniejszym odegraniu swojej
roli, ukazaniu gestu. Wydawałoby się, że postacie w ogóle nie miały pojęcia o
istnieniu jakiejkolwiek zewnętrznej struktury! Przestrzeń zdawała się stanowić
jedynie ich dopełnienie, a w rzeczywistości żyła w równoległym, równie istotnym
dla mnie świecie. Rozpatrywałam ją zazwyczaj w kategoriach abstrakcji,
skupiając się pieczołowicie na środkach formalnych, używając wielowarstwowych
laserunków. Pustka wypełniająca tą przestrzeń była jedynie pozorna. Można
powiedzieć, że mój proces twórczy był poniekąd dwutorowy. W najnowszych
obrazach zauważalna jest zmiana w podejściu do przestrzeni. Postacie zaczynają
ją dostrzegać. Przestrzeń zaczyna przybierać organiczne formy i próbuje
wchodzić w interakcję z postaciami.
Jest też miejsce na abstrakcję. Barwne okręgi,
plamy, rozmyte kształty. Co dla Pani jest najbardziej wyjątkowe w malarstwie
abstrakcyjnym?
Namalowałam jeden cykl abstrakcyjny w 2010 roku.
Wyeliminowałam postać i skupiłam się wyłącznie na przestrzeni. Brak
konkurencji, czyli formy postaci spowodował, że przestrzeń sama zaczęła
przybierać różne formy, mogłam się także bardziej skupić na subtelnościach
kolorystycznych i laserunkach. Okazało się, że nieobecność postaci
wyeliminowała konflikt, który istniał między figuracją, a abstrakcją. W efekcie
powstały bardzo monochromatyczne i niemalże przezroczyste obrazy.
Porozmawiajmy jeszcze o palecie barw. Czy ma
Pani swoją ulubioną?
Nie mam swojej ulubionej gamy barwnej. Lubię
intensywność i duże kontrasty barwne. Barwa zawsze podkreśla przekaz, jest
dostosowana do gestu. Najpierw zazwyczaj powstaje wizja formy, dopiero potem
pojawia się wizja kolorystyczna. Niemniej ma ona ogromne znaczenie, jest
środkiem budującym nastrój w obrazie. Poświęcam jej wiele uwagi.