Patrzę na siebie
Postacie z płócien Iwony Zawadzkiej, zawieszone w ulotnej chwili przebudzenia świadomości, wyczekują nowego stanu egzystencji: otwarte, radosne, obojętne, czasem znudzone lub zaniepokojone. Mają w sobie specyficzną intymną bierność, która jest stanem odkrycia się i wystawieniem na nowe doświadczanie. Leżą, opalają się, wyczekują, stoją, odpoczywają, zasłaniają się przed promieniami słońca, ale również przed nadchodzącym przeznaczeniem. Komunikują się między sobą gestami ciała. Umiejętność kondensacji momentu związanego z biologiczną przemianą to znak rozpoznawczy tego malarstwa.
Tytuł wystawy Patrzę na siebie zawiera w sobie pewną przewrotność. Prace, które oglądamy nie są klasycznymi autoportretami. Malarka wychodzi od obserwacji siebie, własnych zachowań, codziennych odruchów. Za pomocą kamery fotograficznej gromadzi jedynie materiał wyjściowy, który ulega całkowitemu niemal przetworzeniu w dalszym procesie twórczym. W ten sposób realność zostaje poddana procesom intelektualnym: kompozycji i montażowi, ulegając w efekcie wysubtelnieniu. Starannie zbierane kadry uciekających gestów zamieniają się w tajemniczy język i rozpiętą sieć wewnętrznych napięć. Przestrzeń na obrazach jest wszechogarniająca, sztuczna i pusta, niczym w labolatorium. Poszczególne płótna możemy odbierać niczym filmowe kadry, albo mikroskopowe przybliżenia określonych faz ezoterycznego procesu dojrzewania. Jest on ukazany jako nieskończony ciąg rozkwitań. Formy dziewczęco-kobiece rozciągają się horyzontalnie (Pięć i pół, Cztery i pół, Tęcza), przestrzeń górna i dolna zamknięte są ramami płótna, co w sposób symboliczny umiejscawia metafizykę bezpośrednio w kobiecym ciele. Uwewnętrzniona dramaturgia procesu metamorfozy znajduje własną egzemplifikację w formie. Kontrasty barw ciepłych: żółci, pomarańczu, cynobru z chłodnymi błękitami, budują napięcia równoważone geometrycznymi kompozycjami. Absolutyzm symetrii jest podważany grą przypadku i delikatną nutą humoru np. brakującym rekwizytem w pewnym ciągu wizualnym (Opalające się), czy zmienioną barwą ciała (Tęcza). W ten sposób powstaje naprzemienny, synkopowy rytm wizualny obrazu, wzbogacony ruchliwym i kontrastowym konturem.
Twórczość Iwony Zawadzkiej płynnie ewoluuje, zmierzając w kierunku coraz większego skupienia i kondensacji formy (Kadr III). Płótna, które możemy oglądać posiadają niezaprzeczalne walory estetyczne i intelektualne, oraz rzadką obecnie wrażliwość egzystencjalną, dlatego też działają na odbiorcę w sposób indywidualny i niezwykle złożony, ale przede wszystkim w niewyjaśniony do końca sposób uwodzą go.

Robert Jasiński